Post
autor: pavlito » 2009-03-18, 22:00
Panowie, bez nerwów.
Myślę, że już najwyższy czas zacząć tę imprezę nazywać bardziej adekwatnie. Wtedy nie nikt nie będzie miał wątpliwości i zarzutów odnośnie bardziej bądź mniej rygorystycznych ustaleń, wynikających właśnie z rodzaju imprezy. Na początku wszak zdecydowaliśmy o tej formie.
To tak na prawdę nie jest już zlot, tylko wystawa Mustangów związana ściśle z 45 leciem produkcji. Wystawa organizowana przez Mustang Klub Polska. Czy zgadzacie się z takim podejściem? Przecież te wszystkie obostrzenia wynikają z tego, że... organizujemy ją nie tylko dla siebie. Cały czas nam zależy na pokazaniu aut, zaszczepieniu bakcyla, uhonorowaniu jubileuszu pewnej legendy. Zlot, czy też imprezę integracyjną zaczynamy po wystawie, wieczorem i tam już oczekujemy pewnej klubowej intymności.
Myślę, że organizacja wystawy w popularnym i tłumnie odwiedzanym miejscu jednego z największych miast, wskutek uzgodnień z licznymi partnerami (CH Manufaktura, media, ochrona, promocja imprezy, produkcja materiałów itp.) musi oznaczać pewien poziom synchronizacji, czy ujednolicenia i nic na to nie poradzimy.
Piszę to, choć do wczoraj, czytając liczne posty rozżalonych klubowiczów zadawałem sobie pytanie: jak możemy odrzucić udział chętnych z przypadku, z ostatniej chwili i tych, którzy szukają bądź szykują auta w dużym pośpiechu właśnie ze względu na ten moment. To brzmi wręcz ksenofobicznie na ogólnopolskim zlocie. Ale patrząc na formę spotkania - statyczną wystawę Mustangów, w głównej mierze dla zwiedzających - trzeba przyznać rację naszym zapracowanym organizatorom. Wystawa to nie zlot nad jeziorem, na lotnisku, czy też w innym odosobnionym miejscu.
Może jako klub potrzebujemy jednak obu imprez?
Z pewnością siedząc w tych mocarnych autach i tłumacząc kolejnym gapiom, że 200, 300, 400 koni, że pięknie brzmi przy ostrej redukcji, że napęd na tył = świetna zabawa, nie skonsumujemy swojej wspólnej pasji. Może czas pomyśleć o czymś mniej zorganizowanym, bez pompy, bez kompromisów pogodowych?
Pozdrawiam wszystkich, zarówno tych poirytowanych nawałem prac, jak i tych rozżalonych pominięciem.
Pavlito