



W zeszłym tygodniu wybrałem sie do UC. Tam pan był dość skołowany i on "nic nie wie". Poradził nam spróbować od razu w urzędzie komunikacji. Pojechałem tam i ku mojemu zdziwieniu pani naczelnik przeglądając plik dokumentów powiedziała: "aaa to zabytek, to nie ma akcyzy (...)" Szczerze się zdziwiłem, że taka doinformowana ale, że nie miałem jeszcze VAT25 w ręku wróciłem po paru dniach. Pani naczelnik nie było a jej przydupasy bały się własnego cienia i nagle zabrakło im aktu własności! Widziałem po ich minach, że nic nie wskóram bez obecności pani naczelnik.
Wróciłem tam dzisiaj - na pewniaka! Lecę do pani naczelnik i mówię, że tak i śmak, że chłopaki nie chcieli bez aktu własności, to ta mnie z glejtem słownym wysłała do konkretnego pana i już jak się powołałem na przełożoną - widziałem, że mu mina zrzędła. Pomyślałem, że będzie szukał dziury w całym ale nie miał się do czego przyczepić.
A jednak! Jak urzędnik stanie okoniem to nawet "tatuś od stawiania dziubka nie pomoże"! Oglądał, przeglądał, sapał, odkładał, coś na kompie szukał i z uśmiechem na twarzy do mnie, że nie ma papierka o akzycie. Powtarzam za pania naczelnik, że nie trzeba a on na to, że to samochód osobowy i trzeba! Poleciał na konsultację do naczelnikowej i wrócił oddając mi papiery. Zanim nie będzie pisma z UC rejestracji nie będzie!
To ja wracam do pani naczelnik dowiedzieć się dlaczego dwa dni wcześniej nie było akcyzy a dzisiaj już jest ale ta już ma dość mnie i mojego samochodu i krzyczy, żebym się wynosił i bez kwitka z UC nie wracał! Musiałem chyba trafić na jakiś słaby dzień... ale kłody pod nogi już rzucone. Mam zamiar wrócić jeszcze dzisiaj z kilkoma decyzjami różnych Urzędów Celnych ale wątpię czy coś wskóram....
Echhh.... a taka była akcja rządu, żeby wracać do Polski, że nas tu z otwartymi ramionami przyjmą.... a rzeczywistość i tak wszystko weryfikuje
