Różnie to bywa z policjantami. czasem trafi się na świetnych ludzi, czasem na buców.
Ja przed wczoraj zostałem w drodze do pracy zatrzymany przez bardzo sympatyczną dwójkę policjantów (w tym jedna policjantka - ładna i sympatyczna!

). Nawet dokumentów nie chcieli oglądać - pogadaliśmy sobie o autku, pan policjant sobie go odpalił, przegazował. Pewnie bym się mu i dał przejechać, bo fajny człowiek był, ale wezwali ich do interwencji.
A swoją drogą coraz ładniejsza ta nasza policja...
BTW: 2 miesiące temu miałem przypadek policjanta-buraka, który uparł się, że odcholuje mojego konika, bo stoi za blisko skrzyżowania. Nawet lawetę wezwał, choć byłem na miejscu a wszyscy w firmie wiedzą czyj to samochód i jak się ze mną skontaktować. Sam zresztą nie miał z tym problemu, bo jak poszedłem po dokumenty i dłużej mnie nie było, zadzwonił do mnie z dyżurki ochrony. A jak przestawiłem samochód na parking, dalej uważał, że powinienem zapłacić za lawetę. Tyle, ze była to droga wewnętrzna wybudowana przez firmę (ślepa uliczka prowadząca na parking, który akurat jest w remoncie), dla której pracuję, za to on blokował radiowozem (nie na sygnale) przez ponad godzinę jeden pas drogi publicznej stojąc praktycznie na skrzyżowaniu i wyłapujący wyjeżdżających kierowców (mam zdjęcia). Raz omal nie spowodował wypadku, bo omijający go samochód prawie trzasnął się czołowo z jadącym z przeciwka. A wcześniej puścił samochód stojący bliżej skrzyżowania niż ja i uniemożliwiający zabranie mojego samochodu na lawetę (więc chyba nie do mnie ją wezwał), bo pan od lawety powiedział do policjanta "Tą panią puścimy a tego weźmiemy". Poza tym złamał kilka przepisów wykonawczych do ustawy o policji, ale nie będę się tu bawił w ich wyliczanie.
Złożyłem skargę, ale ją odrzucono, bo policjant zeznał, że stał na sygnale. Odważne zeznanie - mam ze 40 świadków, którzy potwierdzą moją wersję...
Jak zechce mnie podać do sądu, to może na tym dużo stracić...
Ale tak to jest - czasem trafisz na fajnego gliniarza, czasem na buca. Dotychczas ci pierwsi byli w przewadze (a wielu ich poznałem - moja mama była chirurgiem na urazówce, znałem tez kilku z prewencji), więc nie ma dramatu - trzeba tylko mieć szczęście. A tym bucom życzę, by zrozumieli różnicę między władzą a służbą i zastanowili się nad mottem policji w USA: "Protect and serve" - bo robią ważną i potrzebną robotę za śmieszne pieniądze, ale jak będą ją robili z przekonaniem, to zyskają coś, czego nawet za kasę nie kupią... Wiem, że na uznaniu i wsparciu trudno obiad dla dzieci ugotować, ale frustracja też nic nie zmieni.