W związku z brakiem znajomości w USA postanowiłem poszukać czegoś na naszym "podwórku". Ofert spełniających moje kryteria nie było wiele i znalazłem w końcu auto które mi cenowo w miarę odpowiadało (bez silnika, z NY- więc rdza kompletna ale fajny był:)), jednak właściciel coś "kombinował" i przestał oddzwaniać- ponoć na wakacje wyjechał. Ale bardzo mu za to dziękuję bo w sumie znalazłem o niebo lepszą ofertę- parę groszy drożej ale jednak z Californii, zarejestrowany w PL i na chodzie. Po wstępnych oględzinach, jeździe próbnej, konsultacji z "lepszą połówka" padła decyzja... BIORĘ
I oto on:
MUSTANG COUPE 1966r
KOLOR: Czerwony (oryginał był jasny niebieski)
SILNIK: 286 CI 2V
SKRZYNIA: 3-biegowy automat
TAPICERKA: Czarna custom

PRZEBIEG:

Samochód szybko trafił do warsztatu i zacząłem go rozbierać i zdzierać ok 5 warstw lakierów i podkładów. Na szczęście pod tyloma warstwami lakieru jest blacha!!! Kupując samochód który ma 45 lat myślałem że będzie to sito a tu taka miła niespodzianka. Na całym aucie do tej pory znalazłem tylko dwie małe dziurki na tylnych słupkach, dziurkę na drzwiach, dziurkę na rynience, dziurkę w bagażniku i powierzchniową rdzę na przednich panelach podłogi. Dziurki są wielkości ok 3-4 mm więc nie ma dramatu a rdza na panelach schodzi szczotką drucianą. W miarę zdzierania powłok zastanawiam się jaki kolor nadwozia i wnętrza wybrać. Na razie koncepcja jest taka że chciałbym ciemną czerwień lub wiśnię z białymi pasami oraz czarne oryginalne wnętrze z czerwonymi pasami bezpieczeństwa i dołem deski rozdzielczej w kolorze nadwozia.
W miarę postępu prac będę wklejał nowe foty... A od forumowiczów liczę na konstruktywną krytykę

Pozdrawiam i "back to work"