Dawno tu nie zaglądałam, ale od początku maja intensywnie jeździmy i … naprawiamy się, albo inaczej - poprawiamy niedociągnięcia

.
Poznajemy się więc z Konikiem coraz lepiej

.
Pojechaliśmy do warsztatu na założenie czujnika paliwa, amperomierza i wyregulowanie gaźnika, który na jałowym biegu ryczał jak wściekły lew (poprzedni właściciel uważał, że on już tak ma

). W międzyczasie okazało się, że zawieszenie „ledwo wisi” i dobrze, że go nie zgubiłam gdzieś po drodze

. Faktycznie na niewielkich koleinach trzeba go było mocno trzymać w garści – ale myślałam, że stare auto, ma swój wiek i swoje prawa i „tak ma być”. Komfort jazdy w tej chwili jest nieporównywalny

!
W międzyczasie rozszczelniła się skrzynia biegów – więc kolejna robota, na szczęście auto było już w warsztacie. Tak więc zakres prac był bardzo poszerzony - obroty wreszcie też ustawione jak trzeba

i Mustang przepięknie mruczy.
Po kolejnym wyjeździe i przegonieniu Konia po pasie startowym lotniska – zaczęła znów cieknąć chłodnica. A wracając w majowym deszczu odkryłam nieszczelność przedniej szyby…

. Aktualnie chłodnica odkręcona i jest w naprawie – zobaczymy - czy da się ją zregenerować czy potrzebna będzie nowa.
Jest jeszcze parę rzeczy do zrobienia – ale to stopniowo – w miarę wolnego miejsca w warsztacie

– będziemy działać.
W każdym razie do Milicza się stawimy

.
