Dzieki za slowa uznania. Ale pamietajcie to co tam robily nasze mustangi to byla pelna amatorka niemniej banan z paszczy nie schodzil przez kilka dni
"Momenty byly" - duzo szalencow w stripowanych cosworthach jezdzilo "na grubosc farby" podczas gdy nasza stajnia przyjechala sie pobawic z zalozeniem ze po calym dniu zabawy nalezy wrocic do domu tym samym samochodem (wiekszosc nie-mustangow przyjechala na lawetach w przeciwienstwie do nas).
Po max 20 okrazeniach zjazd do paddockow na chlodzenie bo hamulce dymily na maksa; jeden kolega przyjechal na tor mimo iz DZIEN WCZESNIEJ zmienil klocki i tarcze - czyli docieral uklad na torze
Zakret Paddock Hill jest niesamowity - oznaczenia na dlugosci moze 100 metrow sugeruja redukcje predkosci ze 150 mph do 50 mph wiec hamulce dostawaly "po dupie". Poza tym jest to zakret gdzie nalezy "zanurkowac" - skret w prawo bez zadnego widoku na reszte toru bo roznica poziomow wynosi kilkanascie metrow na dlugosci 50 metrow moze, stad kilku kilentow wylecialo na gravel.
Z Paddock Hill leci sie w dol a potem ostro pod gore do Druid Bend na hairpin (180stopni) i znowu w dol - tam mi sie skonczyl talent i zaliczylem wyjscie bokiem w trawe :-) Wystarczy powiedziec ze kumpel ktorego wozilem na pasazera wowczas zupelnie przestal sie odzywac hehehe
Odbylem tez dwie sesje z instruktorem, ktory uczyl jak pokonywac kazdy z zakretow, gdzie uderzyc apex i gdzie mozniej dociskac gaz a gdzie hamulce.
Tu jest filmik ktory zrobil kolega z czerwonego kabrio (przez to audio jest slabe, po drugie nie wiem czemu data sie pokazuje 1/1/2010)

* 00:40 - Paddock Hill
* 01:06 - miejsce gdzie droga byla zbyt waska dla mojego samochodu :-)
Pzdr,
M